Przeskocz nawigację

Category Archives: Lata 60.


Lata 60. nieznane miejsce. Pierwszy hard rockowy riff; piosenka, która stworzyła heavy metal – takie opinie o „You Really Got Me” można spotkać bardzo często. The Kinks nagrali ją w 1964 r. w atmosferze bardzo silnych nacisków ze strony wydawcy, by wreszcie dostarczyli jakiegoś hitu, bo pierwsze dwa single zespołu były kompletną klapą. Napisane przez Raya Daviesa „You Really Got Me” okazało się strzałem w dziesiątkę i The Kinks zdobyli sławę, a wydawca pieniądze. Często można spotkać legendę, że solówkę w tym utworze zagrał nieznany jeszcze szerzej muzyk sesyjny Jimmy Page. To jednak tylko legenda. Prawdziwym autorem solówki jest młodszy brat Raya, Dave. Co ciekawe The Kinks nie są jedynym zespołem, który zasłynął dzięki „You Really Got Me”. 14 lat później inny mało jeszcze znany zespół dwóch braci zdobył wielką popularność dzięki tej piosence. Mowa o Van Halen, którzy umieścili cover utworu na swojej debiutanckiej płycie. Ich ostrzejsza wersja przebojem zdobyła amerykańskie radiostacje.


1968 r., Londyn. Jack Bruce, Eric Clapton i Ginger Baker to były w latach 60. XX wieku niezwykle głośne rockowe nazwiska. Razem byli znani jako Cream – jeden z najbardziej rewolucyjnych zespołów w dziejach muzyki. Ich wpływ na rocka porównuje się do Jimmiego Hendriksa. To właśnie Hendrix i Clapton spopularyzowali pedał wah-wah, czym rozpoczęli wielką gitarową rewolucję. „Sunshine of your love” to jeden z największych hitów Cream . Utwór ukazał się na wydanym w 1967 r. albumie „Disraeli Gears”.


1975 r., Londyn. „Heartbreaker” to jedna ze sztandarowych kompozycji Led Zeppelin słynąca z bardzo charakterystycznego i mocnego początku. Ukazała się na wydanym w 1969 r. albumie „Led Zeppelin II”. Na koncertach zespół wykonywał ten kawałek z długim solo Jimmy’ego Page’a, które zazwyczaj zawierało fragment „Bourrée e-moll” Jana Sebastiana Bacha. Na powyższym nagraniu słychać je w 5:36.


1968 r., nieznane miejsce. „Crossroads” to przeróbka bluesowego standardu „Cross Road Blues” Roberta Johnsona, którą Cream zagrali pierwszy raz na koncertach w USA w 1968 r. W wersji brytyjskiej formacji utwór jest zdecydowanie szybszy niż w oryginale. W ubiegłym roku magazyn „Rolling Stone” uznał „Crossroads” trzecim najlepszym gitarowym utworem wszech czasów. Duży wpływ na ten sukces mają solówki Erica Claptona, którym magazyn „Guitar World” dał 10 miejsce wśród najlepszych gitarowych solówek w dziejach. A tak brzmi bluesowy oryginał.


1 stycznia 1970 r. Nowy Jork. „Machine Gun” znamy tylko z wersji koncertowych, gdyż Hendrix nigdy nie nagrał go w całości w wersji studyjnej. Pierwszy raz zaprezentował ten kawałek we wrześniu 1969. Powyższa wersja uchodzi zaś za najlepsze wykonanie „Machine Gun” i jeden z najlepszych gitarowych występów w dziejach muzyki. Pochodzi z pierwszego albumu koncertowego artysty zatytułowanego „Band of Gypsies”, który ukazał się w marcu 1970 r. Utwór urywa się w końcówce ze względu na ograniczenia YouTube’a. Pełna wersja trwa 12:36.


1971 r., Nowy Jork (USA). Proszę nie narzekać, The Beatles musieli się kiedyś pojawić, bo są wspólnym przodkiem wielu gatunków muzycznych od popowego brzdąkania spod znaku Feel po ostre black metalowe riffy spod znaku Behemotha. Pocieszę Was też, że nie wybrałem byle czego, ale utwór, który magazyn „Rolling Stone” uznał siódmą najlepszą gitarową kompozycją w dziejach muzyki. Jej autorem jest George Harrison. Miał jednak poważne kłopoty z przekonaniem do niej reszty kolegów. Kilka prób nagrania utworu przyniosło niezadowalający efekt. Harrison zaprosił więc do studia swojego przyjaciela Erica Claptona, któremu powierzył rolę gitary prowadzącej. Sam zagrał partię gitary rytmicznej. Ta wersja, z gościnnym udziałem Claptona, znalazła się na wydanej w 1968 r. płycie „The Beatles” (tzw. Biały Album). Nagranie filmowe powyżej powstało podczas koncertu charytatywnego na rzecz uchodźców z Bangladeszu, który miał miejsce już po rozpadzie The Beatles. Harrison był jego współorganizatorem, a wystąpił wraz z grupą przyjaciół, wśród których był oczywiście Clapton.


1965 r., Newport (USA). Kilka lat temu magazyn „Rolling Stone” uznał ten utwór najwspanialszą piosenką wszech czasów. Nie obyło się bez komentarzy, że ma to związek z nazwą magazynu. Podejrzenia wzmocnił fakt, że drugie miejsce zajęli The Rolling Stones (z „Satisfaction”). Skąd te podobieństwa tytuły piosenki oraz nazw zespołu i magazynu? Wszystko zaczęło się od angielskiego przysłowia „A rolling stone gathers no moss” (Toczący się kamień nie porasta mchem), które ma swoje źródła jeszcze w starożytnej rzymskiej literaturze. Do muzyki mądrość o toczącym się kamieniu wprowadził bluesman Muddy Waters, który w 1948 roku nagrał piosenkę „Rollin’ Stone„. To właśnie od niej wzięła się nazwa brytyjskiego zespołu i tytuł nagranej w 1965 r. piosenki Dylana. Założony przez hippisów magazyn muzyczny wziął zaś nazwę od kompozycji Dylana, która stała się hymnem dzieci kwiatów. To nie koniec wpływu utworu Muddy Watersa na muzykę rockową. „Rollin’ Stone” zainspirowała Jimmiego Hendriksa do stworzenia Voodoo Child. A jeśli chodzi o Boba Dylana, słynnego barda hippisów, to jego wpływ na muzykę popularną i rocka jest niezwykle trudny do przecenienia. W latach 60. słuchali go wszyscy młodzi, w tym ci, którzy w kolejnych dekadach tworzyli historię rocka.


Woodstock, 1969 r. Legendarny koncert artysty uznanego w wielu prestiżowych rankingach za najwybitniejszego gitarzystę wszech czasów. Zostawił po sobie wiele genialnych kawałków. Zostawiłby pewno jeszcze więcej, gdyby nie śmierć w wieku zaledwie 28 lat. „Voodoo Child” pochodzi z wydanej w 1968 r. płyty „Electric Ladyland”.


Takiej staroci to jeszcze nie prezentowałem. Nagranie pochodzi z 1966 r. z brytyjskiego programu muzycznego „Ready, Steady, Go”. „Paint it Black” było wówczas świeżutkim hitem Rolling Stonesów. I chyba pod względem muzycznym nic się nie zestarzało przez te 43 lata, choć zapewne w porównaniu z trash czy death metalem, kawałek ten stał się dużo łagodniejszy w odbiorze, niż był dla wielu ludzi żyjących w latach 60. Wówczas bowiem był przykładem naprawdę ostrego grania. Nie przeszkodziło mu to jednak w dotarciu na pierwsze miejsce list przebojów zarówno w USA, jak i w Wielkiej Brytanii, co było rzadkim osiągnięciem.


Na żywo z Danii, marzec 1969 r. Utwór pochodzi z debiutanckiego albumu „Led Zeppelin” wydanego w styczniu tego samego roku. O Zeppelinach często mówi się, że to pierwszy zespół heavy metalowy. Jednak jak na obecne standardy ich muzyka nie jest już taka heavy. Wciąż jednak jest doskonała. I taką już pozostanie.


W zasadzie zespół, którego właśnie słuchacie to nie King Crimson tylko 21st Century Schizoid Man. Nie są to jednak jacyś dziwni osobnicy podpinający się pod dorobek największej firmy rocka progresywnego. Aż 80 proc. członków tego zespołu (czyli czterech) grało w King Crimson w jego pierwszych latach i tworzyło najbardziej znane kompozycje tej grupy, do których należy m.in. „Epitaph”. Utwór ten ukazał się w 1969 na legendarnej debiutanckiej płycie „In the Court of the Crimson King”. Dla mnie to jeden z kilku najwspanialszych albumów wszech czasów. Panie i Panowie, na scenie Peter i Michael Giles, Ian McDonald, Mel Collins i Jakko Jakszyk, jedyny, który nie grał w King Crimson.

Na żywo z amfiteatru w Pompejach w 1971 r. Dlaczego zaczynam od tego nagrania? Ci którzy wiedzą, o czym jest mój najważniejszy blog, znają odpowiedź na to pytanie ;).